Przypowieść o mężu i żonie. Czyli o tym dlaczego - niekiedy, to co spotyka człowieka na końcu jest gorszeod tego co było na początki.
Mąż zdradził żonę, przez wiele lat żył z wyrzutami sumienia, w końcu zdecydował się wyznać żonie prawdę.
Mówi do żony:
Żona moja kochana, wiele lat temu zdradziłem cię z twoją koleżanką.
Ukrywałem to przez te wszystkie lata, żyjąc z wyrzutami sumienia.
Żona gdy usłyszała słowa męża.
Podskoczyła uradowana, szczery uśmiech pojawił się na jej twarzy.
I mówi do męża.
12 do 1 frajerze!
Wygrywam 12 do 1 frajerze!
A morał z tego taki: Jeden grzech prowadzi do następnego. A to co spotyka człowiek na końcu jest gorsze od tego co było na początku.
Mt. 4 (45) Odchodzi więc, aby
wziąć ze sobą siedmiu innych duchów, gorszych od siebie. Przychodzą tam i
zamieszkują. I to, co spotka człowieka na końcu, jest gorsze od tego,
co było na początku. Tak też będzie i z tym pokoleniem przewrotnym.
A gdy już skończyła się cieszyć.
Mówi mężowi.
Głombie, koleżanka o wszystkim mi powiedziała.
Bardzo mi współczuła bo chujowo ją ruchałeś.
A z tego morał taki: Należy grzeszyć tak, by nikt się o tym nie dowiedział i tym sposobem nie zgorszyć innych.
Jednakowoż: Najlepiej jest nie grzeszyć wcale! Ponieważ:
Mt.10 (26) Nic bowiem nie jest zakryte, co by nie
miało być odsłonięte, nic też nie pozostaje w takiej tajemnicy, by nie
miało być ujawnione.
W szczególności przed Bogiem - Przed Bogiem nic się ukryć nie da.
Komentarze
Prześlij komentarz